Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieczysław Frąk - założyciel, były zawodnik, działacz i prezes Orła Łowyń

Kacper Witt
Mieczysław Frąk to człowiek orkiestra. Nie lubi żadnych tytułów, woli jak się go nazywa społecznikiem.
Mieczysław Frąk to człowiek orkiestra. Nie lubi żadnych tytułów, woli jak się go nazywa społecznikiem. Kacper Witt
Z założycielem, byłym zawodnikiem, działaczem i prezesem Orła Łowyń rozmawia Kacper Witt. Sam Mieczysław Frąk woli być jednak nazywany społecznikiem.

Panie Mieczysławie - przede wszystkim gratulacje z powodu awansu drużyny.
Mieczysław Frąk: Zawodnicy wykonali kawał dobrej roboty. I piłkarze, i trener Andrzej Powstański spisali się na medal.

Zastanawiam się, jak się do Pana zwracać, bo chyba nie ma funkcji, której by Pan w Orle nie pełnił.
Mieczysław Frąk: Na pewno nie lubię słowa „prezes”. Wiadomo, ktoś taką funkcję musi pełnić. Ale ja jestem przede wszystkim społecznikiem. Koszę trawę, zajmuje się nawodnieniem boiska. Kiedyś grałem, trenowałem w Orle, ale zawsze chodziło o to, żeby ten klub się rozwijał.

Pewnie nie jest łatwo.
Mieczysław Frąk: Zdarza się, że ludzie wytykają, że robię prywatę; że traktuje boisko jak swoją własność. Takie czasy nastały, że społecznicy nie mają łatwo. Ale nie ma się co przejmować.

Jak to wszystko się zaczęło?
Mieczysław Frąk: Mając 14 lat zacząłem trenować kolarstwo. Chodziłem do szkoły zawodowej i codziennie pokonywałem dziesiątki kilometrów na rowerze. Pewnego dnia koledzy z Zatomia zatrzymali mnie i poprosili, bym zagrał z nimi w piłkę. To był mój pierwszy w życiu mecz. Po skończeniu szkoły przeniosłem się na Śląsk gdzie pracowałem w kopalni w Bytomiu. Obok mojego hotelu był stadion Polonii Bytom. Wtedy na dobre zakochałem się w tym sporcie. Zacząłem trenować w juniorach Polonii, a to był w tamtych czasach jeden w lepszych klubów w Polsce. W 1970 roku wróciłem do Łowynia i stwierdziłem, że pora i tutaj zrobić coś, by piłka nożna pozostała w naszej wsi.

Przed Panem nikt się za to nie zabrał?
Mieczysław Frąk: Już w 1948 roku grali tu w piłkę. Nikt jednak wcześniej nie pomyślał o tym, żeby zrobić tu coś piłkarskiego „na poważnie”. Zebrałem kilkunastu chłopaków, którym chciało się grać i trenować, no i założyliśmy Ludowy Zespół Sportowy Orzeł Łowyń. Przez 20 lat trenerem zespołu był Andrzej Szulc.

Bliscy wspierali?
Mieczysław Frąk: O tak. Do tej pory to robią. Nie ukrywam, że wyjazdy na mecze i treningi odbywały się często kosztem rodziny. Dzięki wyrozumiałości żony Krystyny przez 48 lat prowadzę ten klub.

A mieszkańcy Łowynia?
Mieczysław Frąk: Kiedyś to wyglądało trochę lepiej - mieszkańcom chciało się grać, ale i pracować przy boisku. Dopóki gmina nie zakupiła konkretnego sprzętu do koszenia trawy, boisko pomagali wykaszać sołtysi. Również OSP w Łowyniu w trakcie suszy pomagało nawodnić boisko. Chciałbym także podziękować urzędowi za wsparcie finansowe przeznaczone na rozwój sportu w naszej gminnej społeczności. Dziękuje również wszystkim, którzy zakupili stroje oraz sprzęt dla klubu.

Przez lata pewnie wiele się w klubie zmieniło.
Mieczysław Frąk: Na początku sypałem linie piaskiem albo trocinami. Kiedy przyjechał do nas Lech II Poznań na mecz pucharowy, to nawet nie mieli się gdzie przebrać i wykąpać. Zanim wybudowana została szatnia w 2007 roku, stroje piłkarskie cały czas prałem w domu. Takie mieliśmy realia. Teraz jakoś to zaczyna wyglądać. To już jest w sumie któraś płyta boiska, w końcu przypomina boisko piłkarskie. Przez lata bardzo pomagali nam burmistrzowie i gmina. Ale jeszcze wiele przed nami, a to wymaga pieniędzy.

Czego klubowi z Łowynia najbardziej brakuje?
Mieczysław Frąk: Przydałoby się doprowadzenie wody do podlewania boiska oraz modernizacja obecnej płyty. Gmina wybudowała szatnie dla zawodników i sędziów - brakuje natomiast pomieszczenia gospodarczego. Potrzebujemy również ogrodzenia boiska oraz ławek dla kibiców - to jest A-klasa, musimy spełniać pewne wymogi. Na to wszystko potrzeba pieniędzy. Liczymy, że obecna władza Urzędu Miasta i Gminy nam w tym pomoże.

Ostatnio wpadła mi w ręce rozpiska Waszego składu sprzed kilkunastu lat. Większość składu nazywała się Frąk.
Mieczysław Frąk: Prawda. W drużynie grali wszyscy moi synowie i bracia. Kiedyś w drużynie grało łącznie ośmiu Frąków, ale dwóch z nich to była tylko zbieżność nazwisk.

Pewnie synowie pomagali też poza boiskiem.
Mieczysław Frąk: Oczywiście zarówno synowie jak i córka . Teraz najbardziej pomaga mi syn Arek. Uczy się ode mnie jak prowadzić klub i chciałbym, żeby kiedyś mnie zastąpił.

Orzeł zechce na dłużej zabawić w A klasie?
Mieczysław Frąk: Na pewno nie chcemy narzucać sobie sztucznej presji. Co będzie zobaczymy. Na pewno mamy zespół, który powalczy w A klasie.

Dziękuję za rozmowę.

Nad Polskę napływa chłodne, polarne powietrze

Źródło: tvn meteo

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miedzychod.naszemiasto.pl Nasze Miasto