W niedzielę 25 lutego zakończył się 68. Berlin International Festival Berlinale 2018, czyli jeden z trzech najważniejszych festiwali filmowych na świecie, wchodzący w tzw. „koronę festiwalową”. Pozostałe dwa elementy „korony” to festiwal w Cannes oraz w Wenecji. Ciekawostką jest, że jednym z jurorów tegorocznej edycji imprezy był międzychodzianin - Piotr Szczyszyk. Wszedł w skład niezależnego jury Forum, czyli jednej z głównych sekcji imprezy, która skupia się na kinie eksperymentalnym.
Dotarliśmy do Piotra i zapytaliśmy go o to, jak to się stało, że znalazł się wśród sław światowego kina?
- Na 68. Berlinale wszedłem w skład niezależnego jury Forum, czyli jednej z głównych sekcji imprezy, która skupia się na kinie eksperymentalnym, poszukującym nowych środków wyrazu, metod narracyjnych, odkrywaniu zdolnych, prominentnych twórców. Byłem w Berlinie jako przedstawiciel francuskiej organizacji CICAE Art Cinema, czyli międzynarodowego stowarzyszenia sieci kin studyjnych, która poszukuje członków jury do europejskich festiwali filmowych - tłumaczy Piotr Szczyszyk. - Kino Pałacowe w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu, gdzie na co dzień pracuję, jest członkiem tej organizacji, więc zgłosiłem chęć udziału. Ostatecznie przypadł mi zaszczyt zasiadania w jury właśnie na Berlinale - zaznacza.
Praca jurora do łatwych wcale nie należy, co zresztą Piotr sam przyznaje. Berlinale trwało 10 dni (od 15 do 25 lutego). We wszystkich sekcjach festiwalu pokazano ponad 400 filmów z całego świata. Statystycznie więc to ok. 40 filmów każdego dnia. By oddać skalę przedsięwzięcia, warto dodać, że te 400 filmów obejrzało ponad pół miliona widzów.
- W naszym konkursie (czyli w sekcji, gdzie jurorem był Piotr Szczyszyk przyp. red.) znalazło się 45 filmów z całego świata. W tym jeden z Polski - fenomenalny debiut Jagody Szelc pt. „Wieża. Jasny dzień”, który na ostatnim festiwalu filmów fabularnych w Gdyni został nagrodzony za najlepszy debiut oraz najlepszy scenariusz. Premiera tego filmu w Polsce odbędzie się 23 marca - zaznacza Piotr.
- Przez prawie dziewięć dni oglądaliśmy filmy przez cały dzień, z krótką przerwą (albo i nie) na obiad. Poziom był różny, tak samo jak czas ich trwania - wspomina Piotr. - Były tytuły trwające 66 minut, ale też dwa molochy trwające nawet cztery godziny każdy. Niezastąpione okazały się notatki sporządzane podczas seansów oraz - oczywiście - kawa - dodaje z uśmiechem. - Na bieżąco dzieliliśmy się opiniami, a przed samym werdyktem każde z nas sporządziło listę swoich faworytów - opowiada.
Ostatecznie zwycięzcą Forum, zresztą werdykt jury był zgodny, został niesamowity argentyński dokument pt. „Teatr wojny” w reżyserii Loli Arias.
- To nowy typ formy dokumentalnej na pograniczu improwizowanego teatru, instalacji artystycznej i fikcji, opowiadającej o weteranach wojny o Falklandy/ Malwiny (1982). W miejscu przypominającym sanatorium spotykają się mężczyźni ze wszystkich stron konfliktu, nie tylko Brytyjczycy i Argentyńczycy, dzieląc się swoimi historiami i przeżyciami z frontu. Film otrzymał także nagrodę Jury Ekumenicznego - mówi Piotr.
Międzychodzianin na dobre zaczął swoją przygodę z wielkimi festiwalami filmowymi trzy lata temu i już widzi zalety takich wyjazdów.
- Taka impreza pozwala na poznanie dużej liczby ludzi ze środowiska filmowego. Przede wszystkim zaprzyjaźniłem się z ludźmi ze składów jurorskich. W moim zespole była Natalie - Niemka zajmująca się dystrybuowaniem dokumentów w Niemczech oraz Kirill - Rosjanin prowadzący kino studyjne Pioner w Moskwie. W równoległej sekcji Panorama zasiedli Niemka, Szwed i Francuz. Bardzo się wszyscy zaprzyjaźniliśmy i cały czas utrzymujemy kontakt. W przyszłości zamierzamy odwiedzić swoje kina i pojechać na inny festiwal, być może w tej samej roli. Poza tym praktycznie każdego dnia festiwalu odbywały się branżowe bankiety, imprezy towarzyszące - Polish Party było chyba najbardziej oblegane, a i same filmy pokazały bardzo wysoki poziom. Małgorzata Szumowska otrzymała w konkursie głównym Wielką Nagrodę Jury za film „Twarz”, wyróżniono też krótki metraż „Na zdrowie” Pauliny Ziółkowskiej - mówi.
- Sam festiwal to spełnienie moich dotychczasowych marzeń. To wszakże najważniejsze wydarzenie filmowe w tej części Europy - podkreśla.
Piotr Szczyszyk to mieszkaniec Międzychodu. Od młodzieńczych lat interesował się kinem. Zresztą, jeszcze jako uczeń międzychodzkiego Liceum Ogólnokształcącego, sam zrzeszył grupę pasjonatów, która tworzyła pierwsze, oparte na lokalnych talentach i osadzone w lokalnej rzeczywistości, filmy fabularne. Grupa działała pod nazwą Holly Woody. Nazwa wzięła się od fascynacji Piotra twórczością Woody`ego Allena. Dziś Piotr kończy studia na kierunku filmoznawstwa i kultury mediów na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Broni pracę magisterską pod opieką prof. Krzysztofa Kozłowskiego.
- W pracy analizuję filmy słynnego meksykańskiego operatora filmowego - Emmanuela Lubezkiego (m.in. zdjęcia do Grawitacji, Birdmana, Zjawy). To studia stricte teoretyczne, naukowe, które zajmują się filmem w sposób analityczno - krytyczny, obejmując całą historię kina - zaznacza.
Po ukończeniu filmoznawstwa można pracować jako filmoznawca w placówkach kultury, jako wykładowca uniwersytecki albo krytyk filmowy. Międzychodzianin myśli jednak o studiach doktoranckich na tym samym kierunku. Zamierza również wydać książkę, ale tu na szczegóły, jak sam przyznaje, jeszcze za wcześnie. Na co dzień Piotra można spotkać w Kinie Pałacowym w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu, gdzie pracuje jako kinooperator. Cyklicznie recenzuje też filmy w miesięczniku filmowym „Kino”. Czasem zagląda też do rodzinnego Międzychodu.
- Zawsze pamiętam, skąd pochodzę - mówi ze szczerym uśmiechem na twarzy.
Stephen Hawking nie żyje. Słynny astrofizyk miał 76 lat
Źródło: US CBS
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?