Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mirosława Nawrocka-Groś tłumaczyła z języka angielskiego dla Jolanty Kwaśniewskiej

Anna Orzeł
Rozmowa z Mirosławą Nawrocką-Groś, która tłumaczyła rozmowy między Jolantą Kwaśniewską a holenderskimi gośćmi na I Międzynarodowych Targach Tulipanów w Chrzypsku Wielkim.

Podczas majówki w Chrzypsku widziałam panią blisko byłej Pierwszej Damy. Jak to się stało, że została pani zaproszona do współpracy z Jolantą Kwaśniewską?
Zostałam poproszona o współpracę, byłam tłumaczką pomiędzy hodowcami i dostawcami cebulek tulipanów z Holandii a panią Jolantą Kwaśniewską na Międzynarodowych Targach Tulipanów. W jaki sposób się to odbyło i na jakich zasadach, tego nie mogę ujawnić. Jest wiele ciekawych szczegółów tej wizyty, które niestety muszę przemilczeć ze względu na podpisane klauzule.
Czy miała pani już kiedyś możliwość pracy z takimi ważnymi osobistościami?
Sprawy tłumaczeń nie są mi obce, nie raz miałam okazję pracować na szczeblu prywatnym, biznesowym czy handlowym, ale z taką powszechnie znaną i ważną osobą jeszcze nie. Było to dla mnie duże wyzwanie i przeżycie związane z tym, komu tłumaczę. Proszę sobie wyobrazić, jakie było moje zdziwienie i zaskoczenie, gdyż pani Jolanta Kwaśniewska ma kontakt z największymi osobistościami tego świata, a tu pojawiło się zaproszenie do współpracy właśnie ze mną.
Czy musiała się Pani przygotować do tego spotkania i czy towarzyszył temu stres?
Obawy zawsze są, każda dziedzina ma swoje terminologie, ale trafiłam na kapitalnych rozmówców, którzy wiedzieli czego chcą, którzy są normalnymi ludźmi. Jeżeli chodzi o stres to, owszem, miałam pewne obawy, ale szybko minęły. To było bardzo ważna współpraca nie tylko dla mnie, ale dla każdej ze stron. Dla Holendrów, ponieważ szesnaście lat pracowali nad utworzeniem tego konkretnego gatunku tulipana, dla pani Kwaśniewskiej, bo to było ochrzczenie „swojego”, imiennego tulipana, a dla mnie ze względu na rangę spotkania.
Jak długo trwała pani współpraca z Jolantą Kwaśniewską i jaką jest osobą, miłą, wyniosłą?
Współpraca trwała około sześciu godzin. Na początku odbyła się oficjalna część, po której przeszliśmy do kuluarów. Nie ukrywam, że ta druga część była dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. To, jak się pracuje, nie zależy tylko od posiadanej wiedzy, ale przede wszystkim od tego jakie są osoby, z którymi się współpracuje. Od samego początku zarówno Holendrzy jak i pani Kwaśniewska niesłychanie miło mnie powitali. Do dziś jestem pod wrażeniem niebywałego ciepła, serdeczności, przystępności, jej sposobu bycia. Nie odmówiła nikomu wspólnego zdjęcia, autografu, czy na pozór wydawałoby się błahego uśmiechu. W każdym jej geście widać było, że każdy człowiek jest dla niej ważny. Jest bardzo ważną osobą, mogłaby zadzierać nosa czy mieć kaprysy, ale jest inaczej, to przemiła, kulturalna, pozytywnie nastawiona do życia kobieta z klasą. O człowieku, którego zna się z telewizji, radia czy z jego książek, można mieć różne wyobrażenia, ale jest to kobieta, która ma w sobie kwintesencję tego, co powinna mieć każda z nas.
Czy może nam pani zdradzić, czego dotyczyły rozmowy na szczeblu prywatnym i czy mówiła coś na temat tulipanów noszących jej imię i nazwisko?
Rozmawiałyśmy o życiu codziennym, bardzo interesowało panią Jolantę moje życie zawodowe. Jeżeli chodzi o tulipany, to mówiła, że jest dumna z tego zaszczytu tym bardziej, że jest miłośniczką kwiatów, i że mają one kolor różowy, bo jak wiemy jest to między innymi kolor kojarzony z kampanią prowadzoną na rzecz walki z rakiem piersi, którą pani Kwaśniewska wspiera.
Czy ma pani jakąś pamiątkę po spotkaniu?
Mam sporą kolekcję wspólnych zdjęć, ale także dedykację w książce, którą pani Jolanta napisała.
Wszyscy wiemy, że pracuje pani, jako nauczyciel języka angielskiego w Zespole Szkół i prowadzi także szkołę językową w Sierakowie. Jak długo się pani tym zajmuje, i w jakim stopniu to pomogło we współpracy podczas majowego weekendu?
W szkole pracuję od 20 lat, a szkołę językową prowadzę od 10 lat. Uczę języka angielskiego na różnych stopniach zaawansowania, począwszy od przedszkola, poprzez szkołę podstawową, gimnazjum, szkołę średnią a skończywszy na słuchaczach Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Zajęcia prowadzone dla młodzieży ,dorosłych i firm polegają na intensywnej nauce języka angielskiego w większości wychodzącej poza program nauczania. Współpracuje z profesjonalnymi tłumaczami, metodykami , prowadzę szkolenia, recenzuję podręczniki, więc mam kontakt z różnymi aspektami związanymi z tym językiem i dlatego mogłam sobie pozwolić na podjęcie takiej współpracy.
Czy współpraca z Jolantą Kwaśniewską była dla pani, w jakimś stopniu, wyróżnieniem?
Nieczęsto zdarza się okazja współpracy z takimi wyjątkowymi ludźmi, tym bardziej, że pani Kwaśniewska ma wokół siebie wyspecjalizowanych tłumaczy ukierunkowanych typowo na pracę z jej osobą. Dla mnie to jest ogromne wyróżnienie, satysfakcja i ukoronowanie mojej dwudziestoletniej pracy i ciągłego doskonalenia.
Jaka jest recepta żeby tak doskonale mówić w języku obcym?
Przede wszystkim motywacja i samozaparcie do nauki. Drugą ważną sprawą jest, żeby nie zniechęcać się niepowodzeniami. Jeżeli chodzi o dzieci i młodzież, to dużo zależy od rodziców, od ich nastawienia, wsparcia i motywacji. W tym wieku dzieci chłoną wiedzę, przychodzi im to z łatwością. Dużo jednak zależy od współpracy rodziców ze mną, wtedy razem możemy zrobić bardzo dużo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miedzychod.naszemiasto.pl Nasze Miasto