18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy na dawny cmenatrz ewangelicki została rzucona klątwa?

Iwona Paroń
Nie tylko budynki kryją w sobie tajemnice. Pełne zagadek i nierozwikłanych spraw są też miejsca, z wieloma z nich wiążą się niewyjaśnione do dziś historie. Często przeszłością tych miejsc żyją kolejne pokolenia. Tak też jest w przypadku międzychodzkiego cmentarza ewangelickiego.

Dziś, już nieco zapomniane legendy co jakiś czas na nowo wracają na usta mieszkańców miasta i domagają się należytego sobie miejsca. Ile prawdy znajduje się w dawnych historiach o cmentarzysku i tych, które zrodziły się już dawno po jego zburzeniu?
Wśród legend o niemieckim cmentarzu, który został zburzony 30 lat temu, a na jego zgliszczach zbudowano osiedle domków jednorodzinnych, szczególnie dwie wzbudzały zaciekawienie i to ich echo rozbrzmiewa. Pierwsza historia opowiada o eleganckiej kobiecie, która codziennie odwiedzała cmentarz. Ówcześni mieszkańcy Międzychodu jeszcze w czasach międzywojennych zastanawiali się nad jej pochodzeniem. Co ją wyróżniało, czym wzbudzała zainteresowanie? W dużej mierze przyczynił się do tego charakterystyczny sposób ubioru: czarna długa sukienka oraz kapelusz ze strusimi piórami czarna woalka zasłaniająca twarz intrygowały, a nawet wzbudzały pewien niepokój. Tym bardziej, że strój kobiety określano jako elegancję poprzedniej epoki. Napawała przechodniów lękiem z innego powodu kobieta kuśtykała, jedna z nóg wydawała się dłuższa i większa – miasto roiło się od pogłosek, że ukrywa pod długą suknia końskie kopyto. Obawiano się także, że ma wiele wspólnego z nieczystymi siłami, gdyż podobno niejeden międzychodzianin przekonał się, że przejście obok niej i spojrzenie w jej twarz powoduje silny uciążliwy ból głowy. Ów dama codziennie przemierzała tę samą drogę i w okolicach godziny 10 znikała w bramach cmentarza. Nikomu nie udało się ustalić, kogo tam odwiedzała, ile czasu na nim spędzała, ani co robiła. Powód był prosty – sam dozorca zarzekał się, że nigdy nie dostrzegł jej wchodzącej (było to możliwe ze względu na usytuowanie jego mieszkania). Niemożliwe było jednak aby opuściła cmentarz lub spędzała na nim tyle czasu niedostrzeżona przez niego i bez jego wiedzy.
Międzychodzianie obawiali się cmentarza także z innego powodu. Każdy, kto miał sposobność znaleźć się na nim około północy, uciekał z niego przerażony widokiem spłoszonych koni, które nacierały w jego kierunku. Mieszkający w sąsiedztwie niemieckiego cmentarzyska również zarzekali się, że poza rupotem koni słyszeli dźwięk uderzających o siebie łańcuchów.
Ile prawdy w tych historiach? Jaką tajemnicę przyszło skrywać ewangelickiemu cmentarzowi? Dziś trudno wyrokować. Zastanawia jednak, dlaczego nie pozostała po nim żadna fotografia? W zbiorze pocztówek z tamtych czasów nie znajdziemy choćby fotografii z żelazną brama cmentarza.
Myśl o klątwie rzuconej na to miejsce nasuwa się najstarszym mieszkańcom, kiedy dochodzą ich słuchy o kolejnych tragicznych losach obecnych mieszkańców osiedla. Co z profanacją jakiej dopuszczono się w 1968 roku podczas likwidacji i burzenia cmentarza? Obecnie rośnie legenda niespokojnych dusz, których ciała znalazły się podobno w rowie przeciwpowodziowym oraz domów wybudowanych na szczątkach ludzkich ciała. Czy każdy cmentarz kryje podobne historie?

Ze wspomnień Marianny Batury:

Była to drobna, chuda, stara kobiecina
Na czarno ubrana i smutna mina
Szła wolno od miasta strony
Chodnik nie był płytkami wyłożony
Suknia jak tren, ciągnęła się po ziemi
Odmierzała drogę krokami drobnymi
Widać było, że na jedną nogę utykała,
Ludzie podejrzewali, że na drugiej kopyto miała
Czy był to pochmurnym czy słoneczny dzień
Obok płotu Rogalów szła jak cień.
Prościutko, chodnikiem wolno zmierzała
W bramie ewangelickiego cmentarza znikała
Cicha i skromna, nikomu nie wadziła
Nikt nie widział, co tam robiła
I nikt nie widział kiedy wracała
Lecza nazajutrz znów cicho podążała...
Ludzie posądzali, ze rzucała uroki
Omijali staruszkę i schodzili jej z drogi
Mimo woli, gdy kogoś spotykała
Tego człowieka mocno głowa bolała...
W skroniach i oczach tak piekło,
Że jedynie pomagało czarcie żebro!
Z ziela napar herbaciany przyrządzali
I głowę myli - rzucone czary ściągali...
Nie było wiadomo, gdzie ona mieszkała
Znali ją z tego, że cmentarz odwiedzała.
Była owiana tajemnicą – kobieta niewielka
Nazywali ją i mówili: Idzie Kopenhelka!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miedzychod.naszemiasto.pl Nasze Miasto