Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Elektryzująca awaria w Kamionnie

Krzysztof Sobkowski
Józef Klemt uważa, że sprawę można było załatwić w 5 minut
Józef Klemt uważa, że sprawę można było załatwić w 5 minut Krzysztof Sobkowski
Józef Klemt uprawia nieco ponad hektar ziemi tuż przy drodze krajowej K-24 pomiędzy Kamionną, a Prusimiem. Na jego nieszczęście ziemia leży w miejscu, gdzie stykają się dwa rejony działania firmy Enea: międzychodzki i szamotulski. Na domiar złego właśnie na jego polu znajduje się 7 słupów energetycznych, w tym jeden potrójny i dwa podwójne.

To w Wielki Piątek okazało się... wielkim problemem. Wszystko dlatego, że zerwał się kabel o napięciu 15 tys. volt. Przez awarię rolnik nie mógł pracować na swoim polu. O pomoc poprosił więc firmę Enea i wtedy zaczęły się problemy.

- Zadzwoniłem do firmy Enea z prośbą, by przyjechali i naprawili awarię. Nie znam się na napięciach, dlatego też nie grzebię przy prądzie, bo to po prostu niebezpieczne - mówi Józef Klemt. - Usłyszałem najpierw, że usterkę naprawią po świętach. Nie mogłem się z tym zgodzić. Zdenerwowany wezwałem straż pożarną. Przyjechali, ale niewiele mogli zrobić, bo to nie ich kompetencje. Strażacy zawiadomili jednak firmę Enea Międzychód. Wtedy pracownik Enea przyjechał, ale stwierdził, że kabel urwał się o jeden słup za daleko, czyli już na terenie Enea Szamotuły i dlatego nie mogą tego naprawić. Walczyłem niemal cały dzień. W końcu przyjechali z Enea Szamotuły i... zwinęli urwany kabel, zawiesili go na słupie i powiedzieli, że po świętach naprawią. To się nie mieści w mojej głowie. Mnie nie interesuje jaki to jest rejon. Enea to dla mnie Enea. Rachunki za prąd to wiedzą, gdzie wysyłać. Jeśli więc ja dzwonię do Enea z informacją o awarii, to oni sami między sobą powinni rozstrzygnąć, do jakiego rejonu moja ziemia należy - mówi zdenerwowany Józef Klemt.

Danuta Tabaka, rzecznik prasowy firmy Enea Operator wyjaśnia: - Wszystko trwało tak długo, bo właściciel pola zawiadomił pierwotnie straż pożarną, a dopiero straż zawiadomiła nas. Faktycznie pierwszy na miejsce przyjechał pracownik Enea z Międzychodu, ale zgodnie z procedurami, nie mógł tej awarii usunąć. Musi być przy tym bowiem 2 ludzi. Poza tym, nawet gdyby było 2 pracowników Enea z Międzychodu, to ze względu na bezpieczeństwo, nie mają oni prawa usuwać awarii, która jest na terenie innego rejonu. Wezwano więc pracowników rejonu Enea Szamotuły i awarię usunięto - kwituje.

Awarię faktycznie usunięto jeszcze tego samego dnia, w godzinach popołudniowych. Sam zabieg trwał zaledwie 5 minut, a "zleciało na nim" blisko pół dnia. Kosztował przyjazd kilku różnych ekip, no i... sporo nerwów Józefa Klemta. Bilans imponujący. Tak to już jest, że za fachowość trzeba płacić...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miedzychod.naszemiasto.pl Nasze Miasto