Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historie odnalezione Andrzeja Kobalczyka. Stracona fortuna w… fortepianie fabrykanta

bead
Kamienica przy Pl. Kościuszki 1 (pierwsza z lewej) na starej fotografii.

Archiwum Andrzeja Kobalczyka
Kamienica przy Pl. Kościuszki 1 (pierwsza z lewej) na starej fotografii. Archiwum Andrzeja Kobalczyka
O skarbie znalezionym w fortepianie pisze Andrzej Kobalczyk. Do tej pory na łamach Dziennika Łódzkiego i w serwisie Tomaszów.Naszemiasto.pl ukazało się już blisko 200 historyjek autorstwa pana Andrzeja.

W przedwojennym Tomaszowie długo komentowano sensacyjne odkrycie, dokonane przez młode małżeństwo w starym fortepianie. Odziedziczyło go ono po jednym z większych przemysłowców tego miasta, zmarłym kilka lat wcześniej. Niespodziewanie wyszło na jaw, że ów fabrykant ukrywał pieniądze właśnie w swoim fortepianie. Po jego śmierci przez dłuższy czas nie był on używany.

Jak napisano w łódzkim dzienniku „Ilustrowana Republika” z 10 grudnia 1932 roku, do odkrycia niezwykłego „skarbu” doszło, kiedy młodzi spadkobiercy fabrykanta postanowili użyć stary fortepian do zabaw w nadchodzącym karnawale. Niestety, okazało się, że wydaje on nieczyste i głuche dźwięki. Dlatego właściciele fortepianu wezwali stroiciela.

„Ten ostatni stwierdził, że na przytłumiony ton wpływają jedynie jakieś paczki, ukryte pod strunami. Badając zawartość tych paczek, stroiciel ku wielkiemu swemu zdumieniu znalazł w nich wielkie ilości banknotów, mianowicie kilkaset tysięcy marek niemieckiego starego typu, około 70 tysięcy koron austriackich oraz przeszło 50.000 rubli carskich. Rodzina p. S. jedynie ze smutkiem westchnęła nad zaprzepaszczoną fortuną, która odkryta została niestety o kilkanaście lat za późno” – z zawodem skomentowała tę historię łódzka gazeta.

Fatalny błąd w sklepie bławatnym
Szerokim echem w Tomaszowie odbiło się również wydarzenie, do którego doszło niespełna dwa lata później w sklepie na parterze piętrowej kamienicy przy Pl. Kościuszki 1. Prowadził on sprzedaż artykułów bławatnych, tj. tkanin na ubrania, zaś jego właścicielką była Chana Benczkowska.

W relacji „Ilustrowanej Republiki”, zamieszczonej 17 października 1934 roku, napisano, że kilka dni wcześniej mąż sklepikarki przygotował płatność dla jednego z dostawców tkanin. Zebrał łącznie 2.400 zł. w drobniejszych banknotach, owijając je w papier. Ponieważ tę należność miał zaraz oddać wierzycielowi, położył na chwilę cenną paczkę na ladzie w sklepie.

„Wkrótce zjawiła się w sklepie jakaś wieśniaczka i chciała kupić towar. Właścicielka sklepu skroiła żądany towar, zapakowała go i w pośpiechu - miast wręczyć klientce paczkę z materiałem – dała jej pozostawioną przez męża paczkę pieniędzy. Po pewnym czasie Benczkowscy skonstatowali fatalną omyłkę. Nastąpiła konsternacja. Benczkowska nie mogła przypomnieć sobie nawet w przybliżeniu wyglądu wieśniaczki!” – relacjonowała gazeta.

Napisała dalej, że w celu odzyskania pieniędzy sklepikarze ci zmobilizowali całą rodzinę. Wreszcie ustalono, że kobieta, która zabrała paczkę z pieniędzmi, była mieszkanką podtomaszowskiego Ludwikowa. Początkowo zaprzeczyła kategorycznie jakoby wzięła paczkę z pieniędzmi. W końcu jednak przyznała się do tego i zwróciła całą, znaczną jak tamte czasy, sumę. Otrzymała za to wynagrodzenie od właścicielki sklepu.

Dodajmy, że oprócz niego na parterze tej kamienicy przed wojną mieściła się restauracja Jana Kompy oraz bank Salomona Wasermana i Samuela Sztejnmana. Natomiast piętro zajmował hotel, prowadzony przez właścicieli kamienicy - Zofię i Ottona Kindlajnów.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl Nasze Miasto