Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Inwestycje sportowe nie mają przełożenia na sukcesy

Krzysztof Girus
Krzysztof Girus
Przy okazji otwarcia kwileckiego „Orlika” ze Zbigniewem Susem - zastępcą Przewodniczącego Rady Gminy w Kwilczu, prezesem klubu Rzemieślnik, kierownikiem sali sportowej w Kwilczu i od lat aktywnym działaczem sportowym - rozmawia Krzysztof Girus.

Cieszy się Pan z otwarcia nowego obiektu sportowego w gminie?
- Cieszę się. Na początku roku sam się w to zaangażowałem - jeszcze wtedy z panią Wandą Cyroń załatwialiśmy pewne sprawy. W gminie na początku nie było bardzo sprzyjającej atmosfery, była mowa, że może za rok. Wiedziałem jednak, że budżet wygląda kiepsko i później moglibyśmy tego nie w ogóle nie zrealizować. Pomagał nam też poseł Jakub Rutnicki, choćby w związku z tym, że nie mamy pomieszczenia animatora sportu z oknem wychodzącym w stronę obiektu - udało się załatwić, że wystarczy monitoring.
Orlik to dwa boiska – jakie dyscypliny można tam uprawiać?
- Głównie koszykówka, siatkówka i piłka nożna. Ale na dużym boisku można postawić np. małe bramki do unihokeja - na tej nawierzchni dobrze by się grało.
Jak będzie wyglądała dostępność obiektu?
- Przez 10 lat gmina musi zatrudniać animatora sportu, otrzyma jednak zwrot połowy kosztów. Obiekt musi być udostępniany za darmo. Teraz po otwarciu będzie pewnie od razu zamknięty z racji na zimę, ale ogólnie szacuje się, że przez trzy kwartały w roku boiska mają być udostępniane. Do południa obiekt będzie wykorzystywała szkoła, natomiast np. od 14.00 do 22.00 boiska może udostępniać animator. Gdy będzie kiepska pogoda, myślę, że nikt tu nie będzie siedział i odrobi ten dzień np. organizując w weekend jakiś turniej – tak ja to widzę.
W projekcie przewidziano także powstanie bieżni - czy jest szansa na jej budowę, czy pozostanie to kolejny niezrealizowany pomysł? Czy jest ona w ogóle potrzebna?
- Jest bardzo potrzebna. Dzieciaki tak właściwie nie mają gdzie biegać, a taka rywalizacja jest dla nich ciekawa. Koszt bieżni to dodatkowo 200-250 tys. zł, jest to koszt niekwalifikowany, więc gmina musiałaby całość pokryć sama. Może udałoby się, gdyby ruszyły fermy wiatrowe, wysypisko śmieci w Prusimiu, ale na pewno nie w ciągu najbliższych dwóch lat.
12 lat temu otwarta została sala sportowa w Kwilczu, dwa lata temu w Luboszu, teraz Orlik, remontowane jest boisko w Luboszu, niedawno powstała tam też siłownia zewnętrzna, tworzone są mniejsze boiska w poszczególnych wsiach, mamy kilka boisk do siatkówki plażowej. Czy to wszystko przekłada się na wyniki w sporcie?
- Nie, nie ma właśnie tego przełożenia. Nie ma zajęć dodatkowych. Uczniowski Klub Sportowy, który niedawno został zlikwidowany, to było dobre rozwiązanie, ale jeśli byłyby przy nim sekcje. Na początku tak zresztą było, ale później wprowadzono wymóg, że zajęcia mogą prowadzić osoby mające uprawnienia m.in. instruktora w danej dyscyplinie sportu. Nie było ludzi, którzy mogliby to robić.
Jednak sporo osób skończyło AWF albo studiuje na tej uczelni w ostatnich latach.
- Tak, kilkanaście osób, które ja sam uczyłem, skończyło AWF. Ale mamy takie czasy, że za wszystkim muszą iść środki finansowe. Przecież takiemu instruktorowi też trzeba zapłacić. Znaczna część z nich znajduje pracę poza Kwilczem.
Pamiętam opowieści, że kiedyś, gdy za pana mieszkaniem istniało boisko do piłki nożnej, często siadał pan na balkonie i wypatrywał wśród grających młode talenty. To prawda?
- Tak. Kilka razy zrobiłem tam mistrzostwa osiedla. Niestety od kilku lat boiska nie ma, nie zgodzili się mieszkańcy. Tam zaczynali chłopcy, którzy często grają w piłkę do dzisiaj.
Wydaje się, że obecna rada gminy, w której dwóch wiceprzewodniczących to aktywni działacze sportowi, jest gotowa do wielkich wyzwań w tej dziedzinie. Czy są już kolejne plany inwestycyjne albo organizacyjne dla wsparcia gminnego sportu?
- Padł pomysł odnośnie boisk w Mościejewie czy Niemierzewie. Jednak wyceniono, że aby zrobić takie boisko z prawdziwego zdarzenia, potrzeba ok. 100 tys. zł. Takie pieniądze na pewno się nie znajdą, mieszkańcy muszą próbować zrobić coś własnym sumptem, może uzyskując jakąś dotację. Ogólnie dzisiaj powinno się w tych małych miejscowościach robić mniejsze boiska - jakby grali pięciu na pięciu, to już będzie dobrze…
Na którym miejscu w tabeli "Rzemieślnik" skończy ten sezon?
- Musimy się utrzymać, bez tego ta gra nie ma sensu. U nas zawsze na wiosnę po halówce było idealnie - gdy wszyscy byli w rytmie. Teraz większość tych drużyn też ma halę, więc już nie jest tak łatwo.
Denerwuje się Pan, przyglądając się zmaganiom II-ligowego "Energetyka Poznań", którego trenerem została pana córka?
Oczywiście – to jest praktycznie jej debiut! Zawsze, gdy oddzwania szybko po meczu, to wiem, że wygrali. Jeśli ja muszę zadzwonić, to domyślam się, że była porażka...
Dziękuję za rozmowę.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miedzychod.naszemiasto.pl Nasze Miasto