Jak w Mechnaczu dzielić mannę od Zakładu Utylizacji Odpadów?

Niewiele ponad kilometr w linii prostej od wsi Mechnacz znajduje się jedno z większych składowisk odpadów w Wielkopolsce – Zakład Utylizacji Odpadów Clean City. Głośne oburzenie mieszkańców sprzed kilku lat spowodowało, iż firma zarządzająca składowiskiem, zdecydowała się na zawarcie z mieszkańcami umowy. – Nie mieliśmy takiego obowiązku, to był ukłon w stronę mieszkańców – mówi Dorota Dżendżera-Kaczmarek reprezentująca Clean City, nie ukrywając jednak, że składowisko wnioskowało wtedy o odpowiednie pozwolenia i była obawa, iż mieszkańcy utrudnią ten proces. Notarialnie spisana umowa o przekazywaniu przez zakład środków na rzecz Ochotniczej Straży Pożarnej w Mechnaczu (sołectwo nie miało odpowiedniej osobowości prawnej) pomogła mieszkańcom tolerować sąsiada: od 2006 do 2010 roku Mechnacz otrzymał nie bagatela 178 500 pln! Kwota jest naliczana stosownie do ilości odpadów przywożonych na teren składowiska spoza porozumienia międzygminnego. Jak wiadomo, pieniądze niestety często dzielą zamiast łączyć, zaczęły pojawiać się więc głosy, sugerujące wolnoamerykankę w wydatkowaniu środków. Część mieszkańców Mechnacza uważa, że o przeznaczeniu pieniędzy decydowało zbyt wąskie grono osób. Po zmianie władzy w gminie Kwilcz, w urzędowych gabinetach zaczęto zastanawiać się, czy środki są w ogóle przeznaczane na rzecz społeczności w Mechnaczu i czy są stosownie rozliczane. Wójt gminy Kwilcz poprosił organ kontrolny stowarzyszeń - starostwo powiatowe - o przeprowadzenie inspekcji. – Jakiś czas temu rzeczywiście przeprowadziliśmy kontrolę OSP w Mechnaczu – mówi sekretarz powiatu międzychodzkiego Dorota Kiełbasa. – Nie stwierdziliśmy jednak większych uchybień, były jedynie pojedyncze braki związane np. z pracą komisji rewizyjnej, czy też brakiem planu finansowego na dany rok – dodaje sekretarz powiatu. Jak się okazuje wszystkie otrzymane środki zostały odpowiednio zaksięgowane, są także potwierdzenia wydatków, Dorota Kiełbasa przypomina jednak, że starostwo nie wnikało w sprawdzenie zasadności wydatków, a jedynie w zgodność działalności straży ze statutem oraz z ustawą o stowarzyszeniach. Zarówno prawidłowego rozliczenia, jak i przeznaczenia środków broni naczelnik OSP w Mechnaczu Walerian Rój. – Wszystkie środki były odpowiednio rozliczane, co roku odbywają się zebrania, każdy mógł się na nich pojawić, jednak nie wszyscy się tym interesowali… – wyjaśnia naczelnik OSP, dodaje także co udało się zrobić dzięki wsparciu ZUO. Środki zostały przeznaczone m.in. na: remont świetlicy, plac zabaw, założenie kostki betonowej, zorganizowane były imprezy, wyjazdy do kina czy teatru, jednym słowem pieniądze posłużyły mieszkańcom wsi. Dowiedzieliśmy się, że z darowizny zakupiono także maszyny rolnicze. Walerian Rój nie zaprzecza, ale od razu wyjaśnia, że pierwsze urządzenia mieszkańcy zakupili w latach 80’, a więc na długo przed powstaniem ZUO! Mieszkańcy w ten sposób stworzyli pewnego rodzaju spółdzielnię, której „członkowie” mogli wykorzystywać sprzęt, np. glebogryzarkę czy też betoniarkę. Każde użyczenie sprzętu jest odpowiednio odnotowywane - zaznacza Walerian Rój.
Mechanacz jest ewenementem, przyznaje Dorota Dżendżera-Kaczmarek z ZUO. Żadna inna organizacja, wieś nie otrzymuje środków w zamian za sąsiedztwo składowiska. Patrząc na to co się dzieje, ZUO ma jednak wątpliwość, czy było to słuszne rozwiązanie. Mechnacz oczywiście środki będzie nadal otrzymywał (tak długo jak będzie istniał zakład), jednak firma na pewno nie zdecyduje się już na taki ruch co do innych społeczności.
Skoro straż nadal będzie otrzymywała środki, co dalej z ich wykorzystaniem? Walerian Rój zapewnia, że tak jak do tej pory będą organizowane zebrania, na których będą podejmowane decyzje, mieszkańcy na pewno dowiedzą się o nich wcześniej. Może w takim razie Mechnacz jak długi i szeroki zacznie się cieszyć z otrzymywanych środków…