Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legenda Chalina - dlaczego komnatę zakmnięto na klucz?

Iwona Paroń
Iwona Paroń
Iwona Paroń
Jak się okazuje legendy zapisują się także na kartach historii miejsc, które wróciły do świetności.

Jak to zazwyczaj bywa zamki i dwory kryją w swoich murach niejedną historię. Wiele z nich to legendy, choć trudno dziś wyrokować ile w nich fantazji, a które zawierają ziarno prawdy. Doskonałym przykładem potwierdzającym regułę jest Chalin. Zabytkowy zespół dworsko - folwarczany dziś własność Zespołu Parków Krajobrazowych woj. wielkopolskiego i siedziba Ośrodka Edukacji Przyrodniczej Sierakowskiego Parku Krajobrazowego, w latach przedwojennych własność niemieckiego rodu słynął z budzących lęk historii.

Wśród podań, które krążyły we wsi szczególną popularnością cieszyła się historia zamkniętego na klucz pokoju. W owym pokoju właścicielka dworku miała dokonać kilku morderstw. Jej ofiarą mieli paść mężowie, po których dziedziczyła pieniądze niezbędne do utrzymania posiadłości. Nie ma i nie było jednak zgodności, co do ilości dokonanych morderstw ani sposobów ich dokonania. Najczęściej mówi się o otruciu trzech małżonków. Dokonane w komnacie zabójstwa miały uczynić ją przeklętą - kto wejdzie, nie wyjdzie z niego żywy - z czasem więc została zamknięta na klucz. Co dziwne, klucz pozostawiono w zamku...

Grozę budziły też żeliwne schody wiodące do podziemia posiadłości. Tam, z kolei znajdować miały się lochy, które nie tylko skrywały ciała zamordowanych mężczyzn, ale pełniły funkcję znacznie istotniejszą. Podziemne lochy skrywały tajemne przejście do samego Sierakowa.

Poza mrocznymi historiami na kartach Chalina zapisały się też typowe legendy mówiące o pochodzeniu czy nazwie miejsca. Choć sprawa wydaje się banalna, mało kto uświadamia sobie, że dworek w najmniejszym pod względem ludności sołectwie Sierakowa swą nazwę zawdzięcza rybie, a konkretnie złapanemu przez ubogiego rybaka linowi.
Dziś bogate w szlaki turystyczne sołectwo swoich gości przyciąga walorami przyrodniczymi i coraz mniej osób pamięta dawne historie związane z klasycystycznym zespołem dworskim.

Wspomnienie Marianny Batury:

Chalin!
W latach przedwojennych właścicielką Chalina była starsza pani, niemiecka hrabina.
Dość rzadko w dworku swym przebywała pana Kazimierza za za zarządcę miała.
Ponieważ on był narzeczonym ciotki nie raz odwiedzałam Chalina opłotki
W latach 1934-38, jego siostra gospodarowała pani Władzia Błażakówna się nazywała.
Mieszkaliśmy na parterze w dworku Chalina, dla mnie - bardzo miła rodzina była starszego pana Walickiego.
Co dnia, biegłam chętnie do ich domu, starszy pan opowiadał nam po kryjomu:
W dworku komnata kryje straszne dziwy, kto tam wejdzie, nie wychodzi żywy!
Tam dama mężów wykańczała, otruła lub inny zwyczaj miała..
Tam mord był tajemnicą owiany, dla dziecka to pokój zakazany!
Po tragedii jaka się rozegrała, komnata przez ducha zamieszkana, drzwi były stale kluczem zamknięte. Mówił – schody – chody są przeklęte!
Od dziecka znał tajemnice skrywane, ostrzegał: nie wchodź tam dziecko kochane,
Nockami opowieści po główce krążyły, pamiętam, że schody mnie kusiły. Niejeden raz weszłam do połowy, ciarki – jak prąd raziły skronie głowy, zimny pot po plecach mi spływa – myślałam, za chwilę padnę nieżywa!
Wtedy w podskokach prędko wracałam, ciekawość kusiła, ze strachu dygotałam. Pamiętam też schody żeliwne kręcone, prowadziły do lochów w piwnicy stronę. Mówił nam, że tajemnicze przejście chowa, że te lochy prowadzą do Sierakowa. Czasem wieszałam się na żelaznej poręczy, ale zejść w dół nie próbowałam więcej...
Spędzałam tam wakacje i buszowałam, bardzo ciekawych opowieści słuchałam. Szkoda, że były to dziecinne lata, w które strach wielkie przeżycie wplata.
Był rok 2007, 26 maja pioruny biły, burza szalała, aleje drzew pod koła kładły gałęzie. Do Chalina prowadziła nas ulewna chmura gradowa! Taka niespodzianka, takie powitanie i po latach widzę kąty ukochane. Jak burza, wpadliśmy do hotelu, było tam gości niewielu.
Pan Stanisław uprzejmy pochodzi z Sierakowa, w zanadrzu ciekawe opowieści chowa:
Żyła tu bardzo uboga rodzina, chłop od rana wędkować zaczynał, siedział biedny ze swą dolą, ale ryby jakoś dziś nie biorą..
Siedzi i siedzi, zmartwiony szczerze. Wtem widzi, ojej! Ryba bierze! Z głody i apetytu leci ślina, wyciąga wędkę złowił dużego lina.
W piersi zatkał go – jak klim, wołał: ha, ha, l, l, o, o, lin!
I tak powstała nazwa Chalin!
Westchnął. Nie byłoby dzisiejszego Chalina i dalej z wielkim szacunkiem wspomina: to staranie i dążenie dzieła jego pana Łęckiego!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miedzychod.naszemiasto.pl Nasze Miasto