Magdalena Ludwiczak od lat wydaje swoje książki z powieściami, które dostępne są w najpopularniejszych polskich księgarniach i sklepach. Po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa teraz postanowiła nadrobić czas i zafundować swoim czytelnikom już drugą książkę.
To druga książka w tym roku, po, o ile się nie mylę, dwuletniej przerwie?
Tak, dokładnie. „Sen Julii” miał premierę w Walentynki 2020 roku, a dokładnie miesiąc później wybuchła pandemia i wprowadzono pierwsze obostrzenia, a potem było już tylko gorzej. Strach zakrawający o panikę, wielka niewiadoma, brak produktów na sklepowych półkach, nikt w tamtym momencie nie myślał o książkach. Na jakiś czas, oczywiście, bo niebawem czytali nawet ci, którzy dotąd nie czytali. Twardy lockdown zrobił swoje. Jednak z punktu widzenie autora był to koniec spotkań z czytelnikami, anulowano umówione spotkania autorskie. To wszystko bardzo źle wpłynęło na dalsze tworzenie, stąd taka duża przerwa w pisaniu i z tego co wiem, nie tylko u mnie.
Ale w końcu coś drgnęło, bo w marcu tego roku premierę miała książka „Kropka. Kto to mówi?”...
Tak, w maju 2020, kiedy dowiedziałam się, że zostanę babcią i zobaczyłam na zdjęciu USG kropkę. Ta kruszynka była przyczynkiem do napisania szóstej książki dla dzieci pod dokładnie takim tytułem, chociaż od zaczęcia do jej zakończenia minęło ponad półtora roku.
Co tak naprawdę ją wyróżnia?
O ile mi wiadomo, jest to pierwsza książka o dziecku od momentu poczęcia, aż do narodzin widziana oczami tego właśnie maleństwa. Kropka, bo tak początkowo nazwana jest bohaterka, słyszy, myśli i czuje, stąd podtytuł woluminu: Kto to mówi?
Iluminacje są zdecydowanie inne niż do tej pory. Jakby bardziej delikatne?
Wyjątkowo malowałam je akwarelą, stąd taki efekt.
Nadeszła jesień i wraz z nią kolejna książka, powieść pt. „Zakątek Matyldy”. Czytelnicy już czekali?
Nie mogli się doczekać przyzwyczajeni, że co roku pojawiała się nowa, a ja zafundowałam im taką długą przerwę. Eh, pisanie jednak to nie proces produkcyjny, lecz twórczy, potrzebuje czasu.
Matylda, kobieta, która diametralnie zmienia swoje życie, czy to Pani?
To po trosze każdy z nas. Gdy mamy po dwadzieścia lat chcemy być wśród ludzi, najlepiej w dużym mieście, pracować na prestiżowym stanowisku, zarabiać duże pieniądze, kiedy dojrzewamy odkrywamy coś zupełnie nowego. Często bywa tak, że późno poznajemy swoje talenty, pragniemy spokoju, wyciszenia i miłości. Wtedy następuje proces odwrotny, podczas którego potrafimy to wszystko, na co ciężko pracowaliśmy, porzucić na poczet nowych pragnień. Ja częściowo też tak zrobiłam, a zrobiłabym jeszcze więcej gdybym mogła, na to jednak muszę jeszcze poczekać.
Czy i tym razem okładka to Pani sprawka?
Oczywiście. Tym razem sama zrobiłam zdjęcie do jej bazy. Jest to dom w okolicznej wsi moich znajomych, którzy zrobili podobnie jak Matylda.
Czy to znaczy, że akcja dzieje się w okolicach Międzychodu? Lokalni czytelnicy zapewne na to czekają...
Nie, akcja dzieje się zazwyczaj w obrębie naszego województwa, ale chyba faktycznie muszę intensywnie pomyśleć o tym, by w kolejnej powieści umiejscowić bohaterów w Międzychodzie.
Tulia znowu w kwartecie i to jakim! Mlynkova zasila zespół!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- "To interes Polski i całego Zachodu". Sellin o komisji ds. rosyjskich wpływów
- Wielka miłość zabezpieczona dokumentem. Miliarder będzie chronił majątek intercyzą
- Najnowszy sondaż. Kto traci, a kto zyskuje? Tak wyglądałby skład Sejmu
- Macierewicz o komisji: Kto odmawia udziału w badaniu, deklaruje się po stronie Rosji