Międzychód. O kryzysie energetycznym w Międzychodzie, czyli… trzeba się szykować na trudny czas. Czekają nas drastyczne podwyżki cen ciepła?

Powiedzieć, że sytuacja na rynku energetycznym jest trudna, to tak, jakby nie powiedzieć nic. Jest tyle czynników decydujących o tym, jakie rachunki będziemy płacić za ciepło za kilka miesięcy i w perspektywie następnych kilkunastu miesięcy, że przypomina to wróżenie z fusów. O tym, jak trudna jest to sytuacja próbowali w poniedziałek 25 lipca zasygnalizować mieszkańcom Międzychodu burmistrz Krzysztof Wolny, jego zastępca Rafał Ciszewicz i prezes zarządu spółki MPEC Szymon Prokopczuk.

- Spółka MPEC 60 proc. ciepła produkuje z węgla, a 40 proc. z gazu. W porównaniu do roku poprzedniego, wzrost cen surowca węglowego wynosi dla nas ok. 700 proc. W 2021 roku na zakup miału węglowego musieliśmy wydać 800 tys. zł, za co mogliśmy kupić 2,5 tys. ton surowca. Teraz za tę samą ilość musimy zapłacić 5,5 mln zł i jest to kalkulacja cen na teraz, a nie wiemy, jak to będzie wyglądało za kilka tygodni. Dla porównania roczne przychody spółki notujemy na poziomie 4,5 mln zł, więc to już przekracza nasze możliwości. Z tego powodu jest to sytuacja nienormalna – wylicza Szymon Prokopczuk.

Prezes podkreśla, że spółka napisała w tej sprawie list do premiera.

- Zapytaliśmy, czy rząd może rozważyć obniżenie stawki podatku VAT na węgiel i czy może pomóc spółkom w zakupie surowca. Bez tego albo ceny ciepła doprowadzą do bankructwa mieszkańców, albo do upadku naszego przedsiębiorstwa. Odpowiedź szefa rządu nam niestety nie pomogła – dodaje.

Jak podkreślił prezes Prokopczuk, MPEC na dzień dzisiejszy ma zakontraktowane 750 ton miału węgla kamiennego. To wystarczy na zapewnienie ciepła mieszkańcom do końca roku. Co później?

Spółka wystąpiła do prezesa Urzędu Regulacji Energetycznej, by zmienić w Międzychodzie ceny ciepła węglowego.

- Wzrost cen dla mieszkańców szacujemy na ok. 230 proc. A prognoza na 2023 rok to nawet 300 proc., bo na to nakłada się też wzrost cen energii elektrycznej. Ta sytuacja wynika z nałożonego przez rząd embarga na węgiel z Rosji i Białorusi. Uważam, że to błąd rządu. Embargo oczywiście powinno być, ale nie w tak krótkim czasie – zaznacza Szymon Prokopczuk.

Spółka ma zdolność kredytową na poziomie 800 tys. zł. Do tego stara się o to, by – w przypadku kiedy URE nie zgodzi się na podwyżkę dla mieszkańców, albo zgodzi się nie w takiej wysokości jaką szacuje spółka – milion złotych do budżetu spółki dołożył główny właściciel, czyli gmina Międzychód.

Spółka rozważa też wprowadzenie systemu oszczędzania ciepła, czyli zmianę terminów sezonu grzewczego na 15 października do 25 kwietnia.

- Będziemy się starać pomóc spółce, ale mieszańcy muszą mieć świadomość, że to pieniądze, które dosłownie przelecą przez komin. I stanie się to oczywiście kosztem lokalnych inwestycji – zaznacza burmistrz Krzysztof Wolny.

Problem jednak w tym, że nawet jeśli spółka i gmina znajdą pieniądze na zakup surowca, to czy ten surowiec w ogóle będzie można kupić i w jakiej cenie będzie dostępny?

- Ewentualne prognozowane podwyżki będą dotyczyły tylko tych mieszkańców, którzy mają ciepło węglowe. W mniejszym stopniu tych, którzy mają ciepło gazowe, bo jeśli chodzi o gaz to mamy kontrakt z dostawcą, który będzie obowiązywał jeszcze w 2023 roku – zastrzega Szymon Prokopczuk.

Obecnie w Międzychodzie działają trzy składy węglowe. Dwa z nich mają dostępny węgiel w łącznej wielkości 127 ton. Obecnie tona kosztuje od 2,25- 2,5 tys. zł.