Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od tej tragedii minęło kilkadziesiąt lat, a wciąż wywołuje ciarki. Koło Skwierzyny do rzeki wpadł autobus. Życie straciło 15 osób

Andrzej Flügel (tr)
Autobus wpadł do rzeki
Autobus wpadł do rzeki arch. GL/google street view
Minęło już 57 lat, ale o tym wydarzeniu nie sposób zapomnieć. To była największa katastrofa drogowa w Lubuskiem i jedna z największych w dziejach Polski. 25 października 1965 r. koło Skwierzyny autobus wpadł do rzeki. 15 osób zmarło, kilkadziesiąt zostało rannych.

Jak doszło do tragicznego karambolu? Śledczy, stawiając zarzuty kierowcy, napisali, że jechał z nadmierną prędkością i nie reagował na znaki drogowe, a zwłaszcza na znak nakazujący wyhamowanie do 30 km/h.
Gdy kilkadziesiąt godzin po katastrofie stawiano mu zarzuty, policja ciągle szukała jeszcze ciała ostatniej ofiary: pięcioletniej Tereski… A w szpitalach w Skwierzynie, Międzyrzeczu, Gorzowie i Zielonej Górze trwała walka o życie i zdrowie wielu pasażerów.

Autobus pełen ludzi runął do rzeki

Był poniedziałek, późny wieczór 25 października 1965 roku. Autobus jadący z Londynu do Poznania, pokonując most na Obrze koło Skwierzyny, uderzył w ciężarówkę, wyłamał barierę i wpadł do rzeki. Za kółkiem pełnego ludzi autobusu siedział Thomas D. (próbowaliśmy go odszukać po pełnym nazwisku, wiele wskazuje na to, że zmarł w 2015 r. w Holandii – w rejestrach znaleźliśmy informacje o zgodnie mężczyzny, którego dane i data urodzenia odpowiadały danym kierowcy).

Nie wiadomo, dlaczego holenderski kierowca nie pojechał na Poznań bardziej popularnym szlakiem E-8 przez Torzym, tylko ruszył okrężną drogę. Po 21.00 autobus leyland wjeżdżał na most na Obrze. Choć na trasie były znaki ostrzegawcze i bariera osłaniająca roboty drogowe, kierowca nie hamował. Potrącił barierkę, ostro skręcił w lewo i uderzył w stara z oddziału PKS z Bielska-Białej.

Kierowca stara (miał na imię Eugeniusz), widząc rozpędzony autobus, hamował i w momencie uderzenia niemal stanął. Leyland odbił się, całą siłą dziesięciotonowego kolosa uderzył w barierkę, wyłamał ją i runął do rzeki. Spadł na prawy bok do Obry.

Tragedia pięćdziesięciu osób

Reporter „Gazety Zielonogórskiej” pisał wtedy:

„Wśród nieprzeniknionych ciemności rozgrywała się tragedia pięćdziesięciu osób, w tym trojga dzieci. Kierowcy samochodów, nadjeżdżających z Gorzowa i Skwierzyny, usłyszeli rozdzierające krzyki, jęki i wołania o ratunek. Wszyscy przejeżdżający pospieszyli natychmiast z pomocą i swymi pojazdami przewozili rannych i konających do najbliższego szpitala w Skwierzynie. Następnie nadjechały karetki pogotowia z Międzyrzecza, Gorzowa i Zielonej Góry”.

Szukając przyczyn wypadku, gazeta opierała się na informacjach podawanych przez prowadzącą śledztwo Komendę Wojewódzką MO w Zielonej Górze. Te, biorąc pod uwagę dzisiejsze standardy, były bardzo skąpe i niewiele wyjaśniające. Stwierdzono na przykład, że w trakcie kolizji ciężarówka stała lub posuwała się nieznacznie do przodu siłą poślizgu przy hamowaniu.

„Biegli wykluczają kategorycznie okoliczność, jakoby odbicie się autobusu od ciężarówki było przyczyną runięcia na bariery mostu”

– pisał reporter.

Straszny bilans katastrofy na Obrze

Bilans katastrofy był straszny. Na miejscu zginęło 14 osób, dzień później w szpitalu w Skwierzynie zmarła 15. ofiara. Nie można było odnaleźć ciała pięcioletniej dziewczynki. Jej matka i 12-letni brat zostali ranni i przebywali w szpitalu w Skwierzynie. Ekipy przeszukiwały Obrę aż do ujścia Warty. Ciało dziecka odnaleziono dopiero po kilkunastu dniach. W autobusie, oprócz 49 pasażerów, głównie Polaków z dużych miast (Kraków, Gdańsk, Wrocław) wracających z odwiedzin krewnych w Anglii (było też kilku naszych rodaków mieszkających na stałe w Wielkiej Brytanii), znajdowali się dwaj holenderscy kierowcy i angielski pilot.

Wciąż pozostało wiele pytań bez odpowiedzi

Sprawę okrył mrok tajemnicy. W archiwum „Gazety Zielonogórskiej” z października-listopada 1965 roku, poza relacjami o samym wypadku, opisami ofiarności milicjantów i lekarzy ratujących ocalałych pasażerów, jest imienna lista wraz z miejscem zamieszkania i wiekiem pasażerów, którzy zginęli.

Jest też postawione pytanie: Dlaczego kierowca jechał zupełnie „egzotyczną” trasą, a nie ówczesną E-8, która prowadziła z Berlina do Poznania? Niestety, nie ma na nie odpowiedzi. Nie wiadomo, z jaką szybkością jechał autobus, dlaczego zignorował znaki ostrzegawcze. Jak to się stało, że kierowca stara z Bielska-Białej, zdołał wyskoczyć z ciężarówki, czemu zresztą zawdzięcza życie? Co z badaniem tachometru rejestrującego szybkość autobusu i inne parametry jazdy, który wymontowano z wraku i przekazano do Zakładu Kryminalistyki MO?
W gazecie, oprócz wspomnianych informacji o ofiarności milicjantów i lekarzy w ratowaniu tych, którzy przeżyli, komunikatach o stanie zdrowia ludzi przebywających w szpitalach (w Skwierzynie, Międzyrzeczu, Gorzowie, Zielonej Górze), nie ma odpowiedzi na pytanie o przyczynę katastrofy.

Wspomnienia prokuratura. Większość ofiar się utopiła

Wypadek pamięta Stanisław Fąfera, prokurator w stanie spoczynku, który wówczas był prokuratorem powiatowym w Gorzowie.
– Wracałem z synem z Częstochowy – wspominał kilka lat temu na łamach GL.

– Byłem wtedy na urlopie. To było rankiem, dzień po zdarzeniu. Stanęliśmy w korku pod Skwierzyną. Poszedłem sprawdzić, co się stało. Okazało się, że wypadek, a na miejscu byli już prokuratorzy. Pojechałem do Gorzowa, wróciłem, jak tylko mogłem najszybciej. Wrak jeszcze był na miejscu, ale już przesunięty. Nurtowało nas pytanie, jak to się stało, że tyle osób zginęło. W sumie autobus spadł z wysokości czterech metrów, rzeczka w tym miejscu była płytka. Jak się okazało po sekcji zwłok, co zresztą od razu podejrzewaliśmy, większość ofiar po prostu się utopiła, a nie zmarła w wyniku obrażeń związanych z upadkiem. Autobus spadł w poprzek Obry i utworzył jakby tamę, woda się spiętrzyła.
Ludzie w większości spali, zostali przyciśnięci przez tych siedzących po przeciwnej stronie i utopili się. Ustalenie przyczyn nie było trudne. Holenderski kierowca samowolnie zmienił trasę. Nie pamiętam już, czy on kogoś tam po drodze wysadzał, czy o przysługę prosił go któryś z pasażerów. W sumie naruszył tylko regulamin swojej firmy. Nie byłoby problemu, bo w Skwierzynie wjechałby na drogę do Poznania. Poruszał się jednak dość szybko. Zrobił błąd, wjechał na nieczynny pas mostu, chciał wrócić na czynny, lewy. Tam z przeciwka jechała ciężarówka. Przypuszczam, że gdyby miał mniejszą prędkość, doszłoby do zderzenia, ale nie spadłby z mostu i z pewnością bilans nie byłby tak tragiczny.

Kierowca był trzeźwy. Wyszedł z aresztu i zniknął

Prokurator Fąfera:

– Przyjechał właściciel firmy. Okazało się, że to Polak, nazywał się Lewandowski. Mówił, żebyśmy zrobili wszystko, by poszkodowani dostali jak największe odszkodowania. Twierdził, że ma bardzo dobre ubezpieczenie. Śledztwo szybko przejęła Prokuratura Wojewódzka w Zielonej Górze. Z tego, co pamiętam, holenderski kierowca był trzeźwy. Został oczywiście aresztowany. Siedział bodaj dwa miesiące. Firma wpłaciła za niego wysoką kaucję. Zwolniono go, ale jak można było się spodziewać, nie stawił się w sądzie. Sprawę umorzono, bo nie było szans na ściągnięcie go do Polski i osądzenie. Z tego, co opowiadali mi koledzy, którzy pojawili się tam pierwsi, na miejscu był straszny chaos. Nie wiadomo było, gdzie zrobić sekcje, a trzeba było wykonać kilkanaście. W czasie akcji ratunkowej ukradziono jednej z ofiar kożuch.

Na szczęście złodzieja, którym okazał się wojskowy, zatrzymano praktycznie na gorącym uczynku. Potem była jeszcze sprawa zniknięcia rzeczy z posterunku MO w Skwierzynie, gdzie składowano dobytek ofiar. Było prowadzone postępowanie, ale tę sprawę umorzono z powodu niewykrycia sprawców. Z taką straszną katastrofą miałem do czynienia po raz pierwszy.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Miała 2 promile, rozbiła auto i uciekła

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miedzyrzecz.naszemiasto.pl Nasze Miasto