Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka gościła w Pleszewie
To spotkanie dla wielu młodych ludzi obecnych w Kinie Hel w Pleszewie mogło być prawdziwą inspiracją. Na wyciągnięcie ręki mieli medalistkę Mistrzostw Świata i Europy w Lekkiej Atletyce oraz dwukrotną olimpijkę - Patrycję Wyciszkiewicz-Zawadzką - która od lat dostarcza kibicom reprezentacji Polski masę emocji. I choć sport wypełnia jej życie po brzegi, to znalazła również czas, żeby zrobić doktorat na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Jest doskonałym przykładem, że nawet z małego miasta można pojechać na Igrzyska Olimpijskie i spełniać swoje dziecięce marzenia!
- Pochodzę ze Śremu, czyli z miejscowości podobnej do Pleszewa. Gdy wchodziłam w wiek nastoletni możliwości rozwoju dla dzieci były dość ograniczone. Jedyna alternatywą było uczestniczenie w najprostszych zajęciach sportowych organizowanych przez nauczycieli wf-u, którzy podejmowali się treningu lekkoatletycznego ze swoimi uczniami. A że nauka przychodziła mi łatwo i nie musiałam spędzać długich godzin nad książkami. W szkole cały czas miałam świadectwa z czerwonym paskiem. Poza tym, startując już jako dziecko na zawodach powiatowych czy regionalnych, czułam dużą przyjemność i odnosiłam sukcesy. Wygrywałam. To było dla mnie dodatkową motywacją, żeby się w tym dalej sprawdzać - podkreśla Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka w Pleszewie.
Postawiła na sport i wcale tego nie żałuje!
Okazuje się, że sport dał jej mnóstwo wiary w siebie i umiejętności radzenia sobie z problemami i jak sama podkreśla dzięki niemu otrzymała bardzo wiele
- Sport dał mi dużą pewno pewność siebie i umiejętność radzenia sobie z problemami, niesamowitą konsekwencję w dążeniu do celu, niepoddawanie się przy małych lub większych potknięciach. To również bardzo zweryfikowało moje przyjaźnie i znajomości, ale to dzięki uprawianiu lekkiej atletyki mogłam wyjechać do Azji, Afryki, Nowej Zelandii czy obu Ameryk oraz nauczyć się języka. Teraz z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że sport dał mi więcej niż zabrał! - zaznaczała.
Lekkoatletka wróciła na bieżnię po strasznej kontuzji, czterech operacjach i dwuletniej przerwie
Jeszcze niedawno rytm życia olimpijki Patrycji Wyciszkiewicz-Zawadzkiej, nazywanej jednym z "Aniołków Matusińskiego", wyznaczały treningi, zawody i medalowe zdobycze. Ma na koncie m.in. mistrzostwo Europy w sztafecie 4x400 metrów (2018) i srebro mistrzostw świata w Dosze (2019). Jednak ostatnie dwa lata, nie były walką z rywalkami na bieżni, ale o zdrowie fizyczne i psychiczne.
Za sobą ma już najtrudniejszy okres w karierze. Przez kontuzje musiała na nowo uczyć się chodzić. Udowodniła, że niemożliwe nie istnieje. Swoim przykładem pokazała, że nawet najgorsza kontuzja i trwający blisko dwa lata powrót do zdrowia i pełnej sprawności nie był w stanie jej złamać. Choć jak sama podkreślała była blisko zakończenia sportowej kariery i odwieszenia butów na kołek....
- Pierwszy raz wracałam po dwóch latach nietrenowania. Jasne, realizowałam trening zastępczy, oparty na siłowym, trochę było też pływania i roweru. Ale treningu typowo do biegania nie było. Musiałam wrócić do normalnej sprawności. Bo decyzje o pierwszej i kolejnych operacjach nie były podyktowane tym, że chciałam wrócić do sportu, ale żeby wrócić do sprawności w codziennym życiu. Tak, że wstaniesz i nie zastanawiasz się, czy ci noga spuchnie, czy też nie. Będziesz mógł funkcjonować, po prostu. Zaczynałam grę od nowa i od nowa. To było trudne, męczące. Obok życie biegło przecież dalej. Dziewczyny były na igrzyskach olimpijskich, mistrzostwach świata i kolejnych imprezach. A ja wciąż w tym samym miejscu - mówiła w rozmowie z Łukaszem Nowakiem.
Wówczas była murowaną kandydatką do udział w sztafecie 4x400 metrów na Igrzyska Olimpijskie w Tokio w 2021 roku. Jednak zamiast biec po złoty medal w sztafecie mieszanej i srebrny medal w sztafecie kobiecej, rywalizację oglądała w domu na kanapie. Mocno ją to bolało, ale...
- Przez wcześniejszych 20 lat moje życie wyglądało inaczej, niż przez ostatnie dwa-trzy. Trudno przygotować się na coś, co przychodzi tak znienacka. Siedziałam na kanapie ze zoperowanymi dwoma nogami i nie byłam w stanie sama pójść do łazienki. Wiesz, to jest tak, że robisz rzeczy, których nie jest w stanie zrobić 98 procent społeczeństwa. Więc wydaje ci się, że jesteś jakimś nadczłowiekiem. A potem dopada cię proza życia. I okazuje się, że żeby pójść do toalety potrzebujesz pomocy drugiej osoby. Nie zrobisz sobie samemu kawy czy herbaty, nie umyjesz podłogi w domu. Ta perspektywa człowieka niezniszczalnego, który z wszystkim sobie poradzi, się zmienia. W pewnym stopniu stajesz się osobą z niepełnosprawnością - podkreśla.
I choć przez dwa lata miała gorsze i lesze dni, to upór sportowca nie pozwalał jej, aby wywiesić białą flagę i po prostu się poddać.
- Wmawiałam sobie, że nie mam na to siły i nie chcę tego wszystkiego robić. Bo jestem zmęczona i nie widzę postępów. Więc mimo tego, że miałam w sobie takie myślenie i gorsze dni, to dalej wstawałam i to robiłam. To rutyna, ale też upór sportowca. Że masz cel – nie marzenie – i do niego dążysz - zaznacza.
Sport połączyła z nauką
W przypadku Patrycji Wyciszkiewicz-Zawadzkiej profesjonalne uprawianie sportu nie stanęło na przeszkodzie z nauką. Lekkoatletka obok kariery sportowej posiada również tytuł doktora na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu.
- Kiedy w sporcie przychodzą kontuzje, jest czas na to, żeby się zastanowić, czego się w życiu chce. Doszłam do wniosku, że oprócz kariery sportowej, trzeba mieć też swoje drugie życie, drugą drogę, bo jeśli trafi się taki przypadek, byłabym wyłączona z życia sportowego, a nie mogłabym siedzieć wtedy na kanapie i patrzeć w ścianę. Wybór studiów dał mi możliwość płynnego przejścia w inną aktywność zawodową. Sport jest dzisiaj dla mnie numerem jeden, ale studia i doktorat to sposób na budowanie sobie kariery po sporcie. Sport dzisiaj jest dla mnie bardzo ważny i tu jest dzisiaj moje 100% ale za chwilę może go nie być. Warto mieć tego świadomość. Można odnosić sukcesy, mieć świetne wyniki i być na topie, ale wydarzy się coś niezależnego od nas i bez alternatywy można sobie zwyczajnie z tym nie poradzić. Dlatego tak ważne jest poukładać sobie to wszystko w głowie - dodaje.
Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka wróciła do sportu silniejsza
Rok 2023 był dla Patrycji Wyciszkiewicz-Zawadzkiej przełomowy. Sama z resztą mówi, że wówczas uświadomiła sobie, że nie jest niezniszczalna. Ale wróciła, znów biega. Najpierw był start w Mistrzostwach Polski, a później powołanie do reprezentacji Polski na Mistrzostwa Świata w Budapeszcie. Pokazała się w sztafecie mieszanej 4×400 metrów, pobiegła też w kobiecej, choć indywidualnie zmieniła dystans – na 800 metrów.
- Gdy w marcu zaczynałam truchtać – na zasadzie trzy razy pięć minut, bo nie byłam jeszcze w stanie przebiec kilometra – to miałam poczucie, że jest bardzo mało czasu do sezonu. Z drugiej strony trzymałam się myśli, że nie ma rzeczy niemożliwych i da się to zrobić. Jakby mi ktoś wtedy powiedział, że będę biegała 2:02 s na 800 metrów i pojadę do Budapesztu reprezentować Polskę w sztafecie, to bym to brała w ciemno. Natomiast teraz mam duży niedosyt – chciałabym więcej, szybciej, mocniej - tłumaczyła.
Polub nas na FB
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?