Poczta (prawie) pantoflowa

Istniał już za kajzera Wilhelma. Służył ludziom za II Rzeczpospolitej. Za Hitlera i Bieruta. Za Gomułki i Gierka. Za Jaruzelskiego i Wałęsy. Urząd Pocztowy w Sierakowie. Teraz ma zniknąć. Od kiedy? Tego nie wie nikt. Harmonogram likwidacji małych Urzędów Pocztowych to najbardziej strzeżona tajemnica Ministerstwa Infrastruktury. Podobno do jej zachowania zobowiązał ministerialnych urzędników sam minister Cezary Grabarczyk. - Minister nie chce niepotrzebnej sensacji. I niepokojów wśród pracowników. No i protestów lokalnych społeczności - mówi pocztowy urzędnik. Rzecz jasna zastrzega sobie anonimowość, "bo przecież każdemu zależy na stanowisku".

Burmistrz Sierakowa, Witold Maciołek, zapytany o to jak zamierza zareagować na pierwszy krok do likwidacji Urzędu - jest zdziwiony: - Żadna informacja w tej sprawie do mnie nie dotarła. Po chwili dodaje, że - prawdę mówiąc - władze Poczty nie mają obowiązku informowania samorządu o swoich poczynaniach.
Tymczasem pierwszy ruch już został wykonany. Listonosze zostali pozbawieni dodatku kasowego, części obcięto prawo do nagrody jubileuszowej za staż, jeszcze innym, tym niezmotoryzowanym, zapowiedziano, że będą do pracy nieprzydatni.

O szczegóły chciałem wypytać "powiatową" władzę pocztową, czyli panią naczelnik Krystynę Rój z Międzychodu. Niestety, wymówiła się tajemnicą służbową. - Wie pan, nikt nie chce stracić pracy. Ale mogę dać panu namiary do rzecznika prasowego Poczty. W Szczecinie urzęduje - mówi.

Bliżej niż do Szczecina, było mi do sierakowskich listonoszy. Są już oficjalnie poinformowani przez panią naczelnik o tym, o czym nie poinformowałby mnie rzecznik. O czym? Otóż od 1 kwietnia listonosze zamieszkali w Sierakowie, Kwilczu i po wsiach, będą codziennie rano meldowali się na poczcie w Międzychodzie. Tam pobiorą i posegregują przesyłki, i ruszą z nimi w teren. Czyli do Kwilcza, do Sierakowa i wiosek. Po południu, albo i zimowym wieczorem wrócą do Międzychodu, gdzie będą się rozliczali. Potem mogą rozjechać się do domów. Czyli do Sierakowa, Kwilcza itd. Nikt za nikogo rozliczyć się nie może. Nawet "listonoszowskie'' małżeństwo. Nie można też rozliczyć się następnego dnia rano.

Ale na tym nie koniec nowości.

W maju, a więc miesiącu, w którym od lat przesyłek jest najmniej, wyliczane będzie tzw. obciążenie. I w zależności od tego: ile, który pracownik doręczył - otrzyma "wymiar" etatu na kolejny rok. Może to być, równie dobrze 0,75 etatu, jak i 0,4 etatu. - Krótko mówiąc, obetną nam część z części etatu za którą nam dziś płacą. Bo przecież i dziś nie każdy listonosz ma cały etat - narzekają. Rzecz jasna anonimowo, bo "każdemu zależy na robocie".

Dziś już na anonimowości im tak nie zależy. Nie zależy, bo już muszą zdecydować. Zostają na nowych warunkach, czy chcą być zwolnieni? - Będzie się chorowało i kombinowało rentę - przewidują. - Ale na zrobieniu porządku z doręczycielami nie zamierzamy kończyć reform - zapewnia pocztowy dygnitarz. - Służbę okienkową też przerzedzimy. Tylko nie w tej chwili. Żeby zamętu nie było. Zresztą, takie małe urzędy w ogóle nie mają przyszłości. Chcemy je wydzierżawiać agentom. Taki agent będzie płacił Poczcie czynsz za budynek, a o zatrudnieniu niech decyduje sam za swoje pieniądze. Ile ten wasz Sieraków ma mieszkańców? - pyta. Odpowiedziałem. - No to jak najbardziej odpowiada kryteriom. Agencja - dodał. - A jeśli się nie trafi agent? - powątpiewam. Jeżeli uzna, że nie zarobi na pocztowym interesie? I będzie tak, jak w Biedrusku, skąd ludzie muszą jeździć na pocztę w Tarnowie Podgórnym. Pocztowy urzędnik wzrusza ramionami. "E... nie będzie tak źle".

Dzwonię do posła Romualda Ajchlera. Pytam, czy interweniuje gdzieś tam, wysoko, w sprawie sierakowskiego Urzędu Pocztowego? - Ja, mógłbym interweniować, gdyby ktoś mnie o to prosił. Władze samorządowe, albo ludność, albo sami listonosze. A tak, to co? Mam wybiegać przed szereg? - odpowiada krótko poseł z Ziemi Międzychodzkiej.