Sprzątanie po ulewach

Podtopione podwórka, zalane piwnice, podmyte chodniki, tony piasku i ziemi naniesionej przez strumienie wody na szosy, zniszczone i nieprzejezdne drogi gruntowe - tak wygląda obraz powiatu międzychodzkiego po środowych i czwartkowych ulewach. Marnym pocieszeniem jest fakt, że sąsiedzi (np. Szamotuły i Czarnków) musieli zmierzyć się z jeszcze większymi opadami.

Najgorzej jest pod Sierakowem, gdzie została podmyty został nasyp drogi powiatowej łącząca Sieraków z Kwilczem. Woda uszkodziła go na wysokości "Słoneczka".

Rekord głębokości osiągnęło tradycyjne rozlewisko w niecce pod wiaduktem na ul. Poznańskiej w Sierakowie. Ludzie jadący od strony centrum miasta do pracy w hucie, w środę rano pozostawiali samochody na osiedlu i pieszo pokonywali brunatną wodę o głębokości kilkudziesięciu centymetrów. Potrzeba było ponad 2 godzin pracy dwóch jednostek straży pożarnej, żeby ulica pod wiaduktem była znów przejezdna, nie tylko dla ciężarówek.

W Mylinie woda spływająca z pól żłobiła w nich mini-wąwozy o głębokości 2-3 metrów. Przez wiele godzin była nieprzejezdna gruntowa droga gminna z Łężeczek do Chrzypska Małego.

- Do teraz wzywani byliśmy blisko 20 razy - mówi Grzegorz Maślankiewicz z PSP w Międzychodzie. - Głównie do zalanych piwnic, domów, garaży i zakładów. W Kwilczu zalana została stołówka - dodaje.

Od środy rana pracownicy Międzychodzkiego Ośrodka Sportu Turystyki i Rekreacji walczyli "o przywrócenie do życia" drogi gminnej prowadzącej do Ośrodka Wypoczynkowego w Mierzynie. Woda sprawiła, że rano samochód osobowy nie mógł wjechać na teren ośrodka. - Wywieźliśmy 50 tys. litrów wody. Dopiero wtedy droga stała się przejezdna - mówią Adam Przybylski i Zenon Kuśmierski.

W Mierzynie woda zalegała też na nowym sztucznym boisku.

Akcja sprzątania i naprawiania szkód trwa, mimo upływu tygodnia od rekordowych opadów.