Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żmijowiec, czyli... tajemnica miejsca hitlerowskich zbrodni w sercu Puszczy Noteckiej

Krzysztof Sobkowski
Krzysztof Sobkowski
Żmijowiec, czyli... tajemnica miejsca hitlerowskich zbrodni w sercu Puszczy Noteckiej.
Żmijowiec, czyli... tajemnica miejsca hitlerowskich zbrodni w sercu Puszczy Noteckiej. Krzysztof Sobkowski
To jedno z najbardziej tajemniczych miejsc w powiecie międzychodzkim. Wiosną 1941 roku hitlerowcy zamordowali tu około 600 osób. Po trzech latach, w 1944 roku, ciała wykopali, po czym palili na stosach, a prochy wyrzucali do rzeki Warty. Do dziś nie ustalono, kim byli zamordowani. Może warto w okresie Dnia Wszystkich Świętych zapalić tu symboliczny znicz pamięci?

Puszcza Notecka skrywa wiele tajemnic. Jedną z nich z pewnością jest to, co w okolicach Żmijowca działo się w czasie II wojny światowej. Ze skąpych informacji na ten temat wiadomo, że Niemcy zabili tam około 600 osób. Przywozili ich z różnych miejscowości.

Pomnik w Żmijowcu - gryzące dymy nad puszczą i próba zatarcia śladów zbrodni

Nie wiadomo dokładnie ilu. Nie wiadomo dokładnie kto to był. Nie wiadomo dokładnie dlaczego to właśnie tych ludzi tu przywożono i w jaki sposób ich typowano. Nie wiadomo w końcu dlaczego wybrano właśnie Żmijowiec, choć rdzenni mieszkańcy okolicy, szczególnie ci starsi, podkreślają, że było to miejsce odosobnione, ukryte w gęstwinie lasów, otoczone niemal ze wszystkich stron pagórkami. Masowych mordów dokonywano tu najprawdopodobniej wiosną 1941 roku, na przełomie kwietnia i maja, a ciała grzebano we wspólnej mogile. W 1944 roku, kiedy Niemcy coraz bardziej odczuwali trudy działań wojennych, ciała wykopywano i zbiorowo palono na stosach, a prochy wywożono i wrzucano do rzeki Warty w okolicach Międzychodu. W ten sposób Niemcy chcieli zatrzeć wszelkie ślady po tych tragicznych wydarzeniach.

I pewnie by im się udało. Pamięć o tym, co wydarzyło się w okolicach Żmijowca przetrwała tylko dzięki miejscowej ludności, która z pokolenia na pokolenie przekazywała sobie tę historię. To zasługa między innymi rodzin Bengschów z Radgoszczy, czy Montewskich z Międzychodu. Stefania Bengsch to mieszkanka Radgoszczy. W okresie niemieckiej okupacji mieszkała – w oddalonym o zaledwie kilka kilometrów od Żmijowca – Kaplinie. Była dzieckiem. Zachowała w pamięci urywki przerażających obrazów z wiosny 1941 roku i później z końca działań wojennych.

– Niestety nie pamiętam zbyt wiele, ale na pewno wiem, że tych nieszczęśników zwożono specjalnymi samochodami, tak zwanymi mobilnymi komorami gazowymi. Przywożono ich ponoć z różnych miejscowości. Prawdopodobnie gazowano po drodze i potem wrzucano do dołów w okolicach Żmijowca. Terenu pilnowali strażnicy. Nie można było podejść. Potem ich ponoć zabito – wspomina Stefania Bengsch. – Kiedy wojna dobiegała końca, Niemcy zaczęli z naszego terenu uciekać i zacierać ślady zbrodni. To było coś przerażającego. Gryzące dymy nad okolicznymi lasami. Mężczyźni na froncie, we wsi niemal same kobiety, dzieci i starsi ludzie. Każdy wiedział, że w okolicach Żmijowca Niemcy palili ludzi. Nikt jednak nie miał odwagi o tym powiedzieć głośno – opowiadała nam w 2018 roku.

Czas wojny w Międzychodzie spędził też Jerzy Korpys. Zapamiętał, jak w jednym z hangarów wioślarskich w okolicy portu nad rzeką Wartą w Międzychodzie znajdowały się worki z ubraniami.

– Niemal każdego dnia przechodziłem przy tym hangarze na nadwarciańskie łąki. Byłem dzieckiem, kiedyś z kolegami zakradliśmy się do tego hangaru przez dziurę w płocie. Było tam mnóstwo rzeczy: kurtek, koszul, spodni itd. Ubraliśmy na siebie opaski na rękawy, które tam znaleźliśmy. Chwilę później złapał nas niemiecki policjant. Dostało nam się i pogroził nam, byśmy tu nigdy więcej nie zaglądali. To były rzeczy, które należały do osób zamordowanych w Żmijowcu – wspominał nam kilka lat temu.

Pomnik w Żmijowcu - cenne relacje okolicznych rolników

Po zakończeniu działań wojennych miejscem tym zainteresował się Stanisław Montewski. To właśnie jego działania doprowadziły do ustawienia w lesie pamiątkowego obelisku z tablicą opatrzoną napisem „Miejsce straceń ofiar hitleryzmu z lat 1942 – 1944. Cześć ich pamięci”. Obelisk odsłonięto 18 stycznia 1959 roku. Udało nam się dotrzeć do aktu erekcyjnego wymurowanego pod kamieniem. Wynika z niego, że pomnik wzniesiono z inicjatywy Miejscowej Rady Związku Zawodowego Pracowników Rolnych przy Wydziale Rolnictwa i Leśnictwa Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Międzychodzie. Tym wydziałem kierował wówczas właśnie Stanisław Montewski.

– Udało nam się ustalić, głównie na podstawie rozmów z miejscową ludnością, w szczególności zaś z rolnikami, że ofiary przywożono samochodami ciężarowymi, które jechały od strony Kamionny – wspominał niegdyś Stanisław Montewski. – Ofiary częstowano prawdopodobnie zatrutym jedzeniem, a zwłoki przywożono na polanę w okolicach Żmijowca i chowano w zbiorowej mogile, po czym doły zamaskowano. Trwało to około dwóch tygodni. W tym czasie miejsce zbrodni było otoczone kordonami posterunków hitlerowskich. W 1944 roku hitlerowcy przystąpili do zacierania śladów. Zwłoki odkopano i palono na stosach. Palenie też trwało około dwóch tygodni. Popioły zebrano i wysypywano do rzeki Warty. Po dokładnym obejrzeniu miejsca palenia znaleziono jeszcze niektóre zwęglone części kości ofiar, zęby, włosy, paznokcie i kawałki sukna, które zostały wmurowane w pomnik. Na podstawie kierowanych na miejsce zbrodni transportów oszacowaliśmy, że w tym miejscu śmierć znalazło około 600 osób. Zgodę na ustawienie pomnika musiałem załatwić w Poznaniu. Był to jeden z pierwszych pomników ustawianych po wojnie w całym regionie – zaznaczał Stanisław Montewski.

Pomnik w Żmijowcu - głaz miał chwalić Adolfa Hitlera

Ciekawa jest też historia samego głazu, który symbolicznie został postawiony na miejscu tragedii. Do Żmijowca trafił bowiem z Radgoszczy, z gospodarstwa rodziny Bengschów.

– Ten głaz znajdował się na terenie pól mojego wujka Józefa Bengscha w Radgoszczy. Był na 2/3 wkopany w ziemię. W czasie wojny Niemcy wpadli na pomysł, by wykopać ten głaz i zrobić z niego pomnik Adolfa Hitlera. Koniec wojny na szczęście zniweczył pomysł. W 1945 roku miejscowa ludność postawiła w Żmijowcu krzyż, by upamiętnić miejsce zbrodni. Co ciekawe, ten krzyż stoi przy pomniku do dziś, tuż obok niego. W 1958 roku powstał pomysł, by ustawić tam pomnik. Szukano kamienia i znaleziono go u nas, w Radgoszczy. Warto pamiętać, że nie było wtedy dźwigów. Kamień odkopano łopatami, włożono tak zwaną szlepę pod głaz i próbowano go wyciągnąć ciągnikiem. Wtedy też zdarzył się wypadek. Głaz przydusił bowiem 5-letnie dziecko – Janka Galasa. Cudem nic mu się nie stało. Potem głaz ciągnięto lasami od Radgoszczy do Żmijowca. Po drodze, przy posesji Pana Frankowskiego pod Radgoszczą zarwał się mostek, który trzeba było odbudować. Ustawienie kamienia w Żmijowcu oraz wykonanie napisów zlecono Julianowi Hausmannowi, międzychodzkiemu kamieniarzowi – wspominał Aleksander Bengsch.

Pomnik w Żmijowcu - jak tam dojechać?

Jak trafić do miejsca pamięci w Żmijowcu? Głaz znajduje się około 400 metrów w głąb Puszczy Noteckiej od drogi wojewódzkiej nr 160 relacji Międzychód – Drezdenko. Jest oznakowany tablicą „Miejsce Pamięci Narodowej”. Jadąc od Międzychodu należy skręcić w lewo na ósmym kilometrze drogi w głąb lasu (licząc od mostu na rzece Warcie w Międzychodzie).

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miedzychod.naszemiasto.pl Nasze Miasto