Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sokół Międzychód nie zburzył II-ligowych aspiracji koszykarzy z Kalisza

Leszek Furmann
Fot. Klaudia Walasek
Skuteczność nie była mocną stroną żadnej z drużyn podczas wtorkowego meczu. Takich problemów z trafianiem do kosza w Międzychodzie "Sokoły" w tym sezonie jeszcze nie zanotowały. Ciężko liczyć na zwycięstwo w meczu, w którym zdobywa się zaledwie 46 punktów.

MKS Kalisz to rywal z górnej półki. Żaden kibic nie przypuszczał, że spotkanie z czwartą siłą III ligi będzie dla Sokoła spacerkiem. Choć, z racji rozgrywania meczu w środku tygodnia, na międzychodzkiej hali zjawiło się mniej niż zwykle kibiców koszykówki, o głośny doping obaw nie było. Zadbali o niego tradycyjnie członkowie fanklubu. W składzie Sokoła na mecz z Kaliszem nie znaleźli się Adam Mleczak, Robert Klim i Daniel Przybylski.

Pierwsze minuty spotkania w pewnym sensie zobrazowały cały jego przebieg. Obie drużyny wyszły na parkiet bez silnej motywacji i pewności siebie. Mecz toczył się w wolnym tempie, a widowisko psuła dodatkowo rażąca nieskuteczność obu zespołów. Na pierwsze punkty międzychodzian trzeba było czekać aż trzy minuty. Chwilę po otwarciu punktowego dorobku kibice poderwali się jednak z miejsc, bo w ciągu kilkudziesięciu sekund Sokół, za sprawą celnych "trójek" Sebastiana Cejby i Michała Łabutki, zdobył sześć oczek i wyszedł na dość pokaźne prowadzenie. Niestety, radość była tylko chwilowa. Owe sześć punktów okazało się bowiem połową całego dorobku Sokoła w pierwszej kwarcie. Po 10 minutach meczu kibice mieli powody do zadowolenia tylko z powodu korzystnego wyniku (12:10). Styl gry gospodarzy (gości zresztą też) pozostawiał wiele do życzenia.

Druga odsłona wyglądała podobnie jak jej poprzedniczka. Mecz niestety nadal upływał pod znakiem nieskuteczności. Sokół przed większość kwarty nie oddał co prawda prowadzenia rywalowi, ale przez cały czas wahało się ono w granicach 2-4 punktów. Obu ekipom brakowało tak naprawdę pomysłu na grę, który pozwoliłby zdystansować rywala. Dopiero w końcówce odsłony goście dogonili międzychodzki zespół, a nawet wyszli na 2-punktowe prowadzenie. Sokół odpowiedział jednak celnym rzutem z półdystansu Dawida Mleczaka. W ostatnich sekundach pierwszej połowy MKS Konin miał jeszcze dwa rzuty osobiste, z których jeden znalazł drogę do kosza. Do przerwy tablica świetlna pokazywała mało efektowny wynik 27:28.

Podczas pauzy odbyły się zawody dla kibiców, którzy wcześniej wyrazili chęć wzięcia w nich udziału. Młodzi fani Sokoła sprawdzali swoją celność podczas konkursu rzutów osobistych. Otrzymane skromne upominki pomogą im zapewne w jeszcze lepszym wspieraniu swoich ulubieńców.

Wróćmy jednak do meczu, bo trzecia kwarta wreszcie przyniosła nieco lepszą grę obu zespołów. Mocno zmobilizowani słowami trenera koszykarze z Kalisza od początku drugiej połowy grali agresywnie w obronie, co przełożyło się na jeszcze większe problemy ze zdobywaniem punktów przez gospodarzy. W ataku gra gości wyglądała na tyle dobrze, że w ciągu zaledwie 90 sekund wyszli oni na 5-punktowe prowadzenie. Na szczęście Sokół przebudził się z letargu dość szybko. Najpierw swoich kolegów do walki poderwał 2-punktową akcją Daniel Cejba. Chwilę później sędziowie odgwizdali faul techniczny jednego z kaliskich koszykarzy i dzięki celnemu rzutowi Błażeja Daracza strata do rywali stopniała do 2 oczek. Sokół złapał lekki wiatr w skrzydła i dzięki dobrej postawie w defensywie mógł bardzo szybko dołożyć do swojego dorobku kolejne punkty. Mógł, ale coś poszło nie tak... Znów dała o sobie znać fatalna tego dnia skuteczność. Ciężko zliczyć stuprocentowe sytuacje podkoszowe, po których jakimś cudem piłka nie mieściła się w obręczy. Wskutek tego sytuacja na tablicy świetlnej nie uległa poprawie. W końcówce kwarty kibice obejrzeli jednak jedną z ciekawszych akcji całego spotkania. Mowa o sytuacyjnej próbie Daniela Cejby, który w obliczu kończących się 24 sekund był zmuszony do oddania nieprzygotowanego rzutu z około 7 metrów. Niesiona podmuchem szczęścia piłka trafiła do kosza, dzięki czemu przed ostatnia kwartą Sokół miał tylko 1 punkt straty do rywala.

I wreszcie czwarta, ostatnia odsłona, która miała rozstrzygnąć, kto po końcowej syrenie cieszyć się będzie z kompletu punktów. Przez większą jej część gra była wyrównana. Żadna drużyna nie była w stanie zbudować sobie wyraźnej przewagi. W pewnym momencie koszykarze z Kalisza mieli co prawda 4 punkty zaliczki, ale niebezpieczeństwo zostało szybko zażegnane przez udaną akcję Błażeja Daracza i celny rzut za 3 punkty Mateusza Piszczygłowy. Na 5 minut przed końcem tablica świetlna pokazywała wynik 43:43. Niestety, w tym momencie międzychodzka machina nie tylko się zacięła, ale wręcz odmówiła posłuszeństwa na dobre. Przez ponad 200 sekund Sokół nie był w stanie zdobyć ani jednego punktu! Kaliszanie wykorzystali to bezlitośnie i wypracowali sobie solidną, 5-punktową przewagę, którą tym razem dowieźli do końca spotkania. Ambitna walka o każdą piłkę trwała do ostatnich sekund, ale upływający czas zrobił swoje. Sokół przegrał ostatecznie 46:51.

Wydaje się, że gdyby koszykarze Sokoła zagrali na przynajmniej przyzwoitej skuteczności i wykorzystali większość dobrych sytuacji, mogliby się cieszyć z pokonania wyżej notowanego rywala. Stało się jednak inaczej

Sokół Marbo Międzychód - MKS Kalisz 46:51
(12:10, 15:18, 9:9, 10:14)

Skrót spotkania i wywiad z trenerem Sławomirem Szulczykiem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na miedzychod.naszemiasto.pl Nasze Miasto